Translate

piątek, 6 czerwca 2014

16.Poland

-Nikt nie może wiedzieć,że to my-tłumaczyłam swojej stylistce.
-Dobra,tu jest zestaw dla ciebie Sel-odparła pokazując na ubrania przy łazience.
Wzięłam je,poszłam się przebrać,a nerwy coraz bardziej rosły.Założyłam czarne rurki,zielone conversy i szary t-shirt z hiszpańskimi napisami.Na to narzuciłam czarny płaszcz oraz wielką czapkę.
Właśnie lecimy samolotem do Polski,boję się,ale obiecałam to Louisowi.Nawet go rozumiem,bo on nie zna naszej rodziny.Jednak najbardziej obawiam się,że spotkamy ojca,a tego nie przeżyję.Zostawiłam tego pijaka w domu i uciekłam.Teraz pewnie będzie chciał od nas kasę.
-I jak?-zapytał Louis.
Miał na sobie podobny ubiór co ja,brązowe soczewki.
-Świetnie-uśmiechnęłam się.
-Ty też pięknoto-odrzekł wesoło.
-Louis pamiętasz jak zareagowały polskie directionerki na to,że jesteś w połowie Polakiem?-zapytałam.
-Ryczały,skały,piszczały,tweetowały.-wymieniał zadowolony.
-Dobra,zbieramy się-oznajmiłam.
Oboje wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się do samolotu.Coraz bardziej się denerwowałam,za 2 godziny będę w Polsce.Nie wyobrażam sobie powrotu,zobaczę tych ludzi,których nienawidziłam.
Włożyłam słuchawki  uszy,uczyłam się piosenek na album.
Ciekawi mnie jak wygląda teraz tata,co robi i czy ogarnął już,że mnie nie ma.A jeśli gdy przyjadę ktoś mnie rozpozna?hmm nie mogę tego przewidzieć,ale jestem ostrożna.
Dostaliśmy znak od pilota,że zaraz lądujemy,więc przygotowałam się.Popatrzyłam na Louisa,który od 15 minut wpatrywał się w okno z ogromnym zaciekawieniem.
Lądując na Modlinie moje nerwy prawie wybuchły.
-Tak się cieszę-odparł Lou przytulając mnie mocno.
Posłałam mu udawany uśmiech i wyszłam z samolotu.Przywitał nas mróz,ale małe przebłyski słońca dawały znaki.
Od razu pognaliśmy do samochodu,by nikt nas nie zobaczył.Plan jest taki: najpierw na grób mamy,potem krótka jazda po Warszawie.
Dlatego nasz kierowca ruszył w stronę cmentarza.Tak właściwie to nie byłam tam od roku i żałuję.
Wysiadłam szybko z samochodu z tysiącami myśli w głowie,wzięłam znicz i kwiaty z bagażnika,po czym złapałam Louisa za rękę.Po woli bez ochroniarzy ruszyliśmy w stronę grobu mamy.Widziałam,że w oczach brata pojawia się zakłopotanie.Delikatnie przejechałam kciukiem po jego dłoni,nie zatrzymując się.Gdy zobaczyłam nagrobek zamarłam,Lou popatrzył na mnie,ale ja nie mogłam nic powiedzieć.Łza poleciała nam po policzkach,jednak położyliśmy kwiaty do wazonu i zapaliliśmy znicze.Usiedliśmy na ławce,oparłam głowę o ramię brata.
-I co powiesz?-zapytałam.
-Chciałbym ją poznać,mimo iż to niemożliwe-wymamrotał przez łzy.
-Była cudowna-uśmiechnęłam się.
Spojrzałam na wisiorek,który zawsze mam,a szczególnie na koncertach.To napis "Selenka" z brylancikami,dostałam go od mamy.Bo mój pseudonim jest właśnie od tego.Moja babcia,która już nie żyje bardzo mnie kochała,a ja kochałam ją.Ona nazywała się Serena i wymyśliła,że ja będę Selena,ponieważ miałam problemy z wymówieniem "r" i do 4 roku życia mówiłam do niej Selena,a ona odpowiadała,że ja jestem Selena,a ona Serena.Mama wiedziała,że kochałam babcię,dlatego kupiła mi ten naszyjnik.Tak bardzo za nią tęsknię.
-Musimy iść,ludzie się patrzą coraz bardziej-odrzekłam niechętnie.
-Wiem,chodź-powiedział stając i podchodząc do grobu.
Ucałował go delikatnie,po czym złapał mnie za rękę.Udaliśmy się szybko do auta,ja zapięłam pas i oparłam głowę o szybę.Nie mogłam tam wytrzymać,to za trudne.Mama była dla mnie jednocześnie przyjaciółką,a nie widząc jej grobu przez roku czuje się okropnie.Przez cały czas gdy jeździliśmy po Wawie patrzyłam tylko czy znajdę kogoś znajomego.Na szczęście z auta mającego przyciemniane szyby nikt mnie nie zauważy.
Nawet nie możemy zatrzymać się na jakieś jedzenie,bo musimy wracać.Więc nasz kierowca od razu zawrócił na lotnisko.Po drodze Louis ciągle trzymał mnie za rękę.Dopiero wchodząc na terminal ją puścił,przeszliśmy przez bramki dla VIP'ów,po czym moja asystentka pobiegła po kawę i coś do jedzenia dla nas.Jestem wdzięczna swoim pracownikom,że wytrzymują ze mną.
Szybko zajęliśmy miejsce w naszych fotelach i czekaliśmy,aż zostaniemy sami.
-Dzięki,że mnie tu zabrałaś-wymamrotał brat.
-Nie ma za co-odparłam.
-Sam nie wiem co mam powiedzieć-wypuścił powietrze ze świstem.
-Nie musisz nic mówić,rozumiem to-uśmiechnęłam się.
_______________________________________________________________________
Wiem,wiem klapa...No niestety jakoś tak wyszło :( postaram się napisać następny o wiele lepiej! ten pisałam od miesiąca kiedy tylko mogłam,a wiadomo teraz trzeba wszystkie oceny poprawić itp. Myślę,że może napiszę coś za dwa tygodnie dopiero :) i jak chcecie to piszcie z kim chcecie "zeswatać" Sel ;) 

4 komentarze:

  1. Czytam! Żeby nie było. Wiem, że komentujących nie masz wiele, więc będę pisać za wszystkich ;) To Twoje opowiadanie. Wczuj się i pisz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Uwielbiam twojego bloga, świetnie piszesz. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam na swojego bloga. Dopiero zaczynam i miło by było poczytać miłe komentarze dotyczące mojej pracy :)
    Z góry dziękuję + nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥
    http://heaven-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. gahuqjhiQijajIqjhaHuqhqhhqhah nexttt i love you to much

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!!!
    Boski!!!
    Kocham twój blog!!!
    Czekam na kolejny rozdział !!!
    Jak dla mnie Selena zawsze pasowała do Zazy :D Ale to twoje opowiadanie nie musisz się tym kierować :)
    Pozdrawiam i życzę weny!!!
    Claudia xx.

    OdpowiedzUsuń